Model, w którym mężczyzna jest starszy od kobiety, znamy od lat i nikogo to już nie dziwi. Odwrócenie tej sytuacji wciąż jednak wywołuje oburzenie i brak akceptacji. „Pewnie mu płaci za seks, coś z nią nie tak, skoro ma kochanka w wieku syna, odbiło jej na starość” – to najczęstsze komentarze ludzi. Czy taka miłość rzeczywiście jest niezdrowa?
Na początku rozważań należałoby odróżnić związek od relacji intymnej. Często bowiem właśnie ten drugi wariant jest wykorzystywany przez kobiety, mające młodszych partnerów. Dotyczy zwłaszcza pań, które na skutek wcześniejszych przykrych i rozczarowujących doświadczeń zdecydowały się życie w pojedynkę. Być singlem nie oznacza jednak całkowitej rezygnacji z seksu. Tylko dlaczego nie seksu z równolatkiem?
48-letnia Krystyna spotyka się z 26-letnim Piotrem. Jak mówi, łączy ich tylko intymność. Kobieta nie chce angażować się w poważniejszą relację, co z góry oznajmiła chłopakowi. – Za to noce z nim są cudowne. Obcowanie z młodym ciałem Piotra sprawia, że i ja się sobie wydaję młodsza. Nie znajduję tylko zrozumienia u koleżanek, które twierdzą, że owszem, mogę żyć w wolnym związku, ale nie z takim dzieckiem... A przecież Piotr już dawno wyrósł z pieluch i naprawdę nie trzeba go w żaden sposób obsługiwać. Nasz seks wygląda normalnie, jak u wszystkich ludzi, a ja nie jestem przecież jakimś wampirem, co wysysa krew z kochanka – mówi z goryczą Krystyna.
Żyjąca w podobnym związku Anna nie ma problemów z nieakceptacją jej układu przez znajomych. – Po prostu im nie mówię – oświadcza krótko. Spotykanie się z młodszymi mężczyznami uważa nie tylko za odmładzające na ciele, ale i na duchu. – Więcej się śmieję, zmieniło się moje nastawienie do życia. Mam pięćdziesiątkę na karku, ale wcale nie odczuwam ciężaru swojego wieku. Łagodniej też przechodzę menopauzę. Nie wiem, co to suchość pochwy, nocne poty i brak ochoty na seks. Wszystkim klimakteryjnym kobietom polecam taki sposób życia. Oczywiście, nie zalecam tylko i wyłącznie młodego kochanka, ale w ogóle seks, który wyzwala pożądanie, dzięki czemu organizm dostaje sporą porcję endorfin i wolniej się starzeje.
Czy nie myślała o partnerze w jej wieku? – Gdyby moi rówieśnicy mieli tyle ikry, co mój młody kochanek, to jasne, że bym spróbowała. Ale panowie po 50-tce to, przepraszam za wyrażenie, najczęściej stare pryki. Kapcie, telewizor, gazeta. Seks? Jak bardzo nacisnę, to może uda się raz w tygodniu. A ja nie chcę tak żyć.
A stały związek ze sporo młodszym mężczyzną? Jak go widzą kobiety?
Okazuje się, że różnie. Marysia spróbowała raz i ... ma dość. – Jacek był jak dziecko. Wszystko musiałam za niego robić, od znalezienia mu pracy (inaczej byłby cały czas na moim utrzymaniu, a tego sobie nie wyobrażałam) po wdrażanie w obowiązki domowe. Oczekiwał, że będę mu robiła śniadanka i kolacyjki i oczywiście, zawsze będę miała ochotę na seks, a raczej na zaspokajanie jego potrzeb. Straszny z niego był egoista. W pewnym momencie złapałam się na myśli, że muszę poświęcać mu więcej czasu i troski niż kiedyś własnym dzieciom. To był impuls do rozstania. Jak się potem dowiedziałam, Jacek szybko się pocieszył. Dziś jest z nową kobietą, notabene starszą od niego o 30 lat. Widać, że jej nie przeszkadza matkowanie...
Dorota nie miała takich problemów ze swoim partnerem. Różnica wieku w ich związku wynosi 17 lat. – Na dobrą sprawę mógłby być moim synem – śmieje się.
Ale nie jest i nie zachowuje się w ten sposób. Tworzą naprawdę zgraną i kochającą się parę. Chociaż kiedy się poznali, Dorotę trapiły duże wątpliwości, czy chce i może zaangażować się w taki układ. Bała się, że podzielą ich różnice pokoleniowe. – Z zaskoczeniem odkryłam, że wcale tak nie jest. Myślę, że najważniejsze są dojrzałość psychiczna, intelektualna i emocjonalna, a nie czyjeś lata. Można być 50-letnim mężczyzną-dzieckiem oraz 30-latkiem z ukształtowanym światopoglądem – ocenia.
Są ze sobą już ponad trzy lata. Ich pożycie kwitnie. Kupili sobie psa, bo oboje nie chcą mieć dzieci i raczej już nie mogą (Dorota pół roku temu zaczęła przekwitać). Kobieta ma zresztą dwóch dorosłych synów i jak przyznaje właśnie tego momentu – poznania dzieci z jej partnerem – obawiała się najmocniej.
- Nie uznaję oszukiwania najbliższych. Zawsze miałam z synami świetny kontakt i nie chciałam tego zaprzepaścić, ukrywając przed nimi Karola. Ale zanim doszło do spotkania, szczerze porozmawiałam z dziećmi. Znają mnie i wiedzą, że jeśli mówię o swoim intymnym życiu, to coś musi być na rzeczy. Opowiedziałam im o Karolu, z początku nie podając, ile ma lat. Mówiłam, jak nam ze sobą dobrze, jak się fajnie dogadujemy, o naszych wspólnych pasjach. Dopiero na koniec wyjawiłam różnicę wieku między nami. Chłopcy byli zaskoczeni, ale nie zbulwersowani. Pierwszy wspólny obiad był trochę krępujący, ale to pewnie dlatego, że każdy z nas trochę stresował się, jak to wszystko wypadnie. A teraz? Teraz spotykamy się we czwórkę dość często. Chodzimy do kina, filharmonii, czasem organizujemy wspólne wypady. Wychowałam synów na otwartych i tolerancyjnych ludzi i teraz to procentuje – mówi Dorota.
Przyznaje jednak, że o ile akceptacja synów bardzo ją cieszy, to potępienie ze strony dalszej rodziny trochę martwi. Uznała jednak, że nie będzie nikogo zmuszała do aprobaty. – Nie chcą nas w rodzinie, to ich strata – uważa.
Czy myślała o tym, co będzie za dziesięć lat, za dwadzieścia? Ona – pani po sześćdziesiątce i on – mężczyzna tuż po czterdziestce, jeszcze całkiem młody, z potrzebami?
- Nie wiem, co będzie. Liczę się z tym, że Karol może odejść. Ale to tak samo jak w każdym innym związku – coś się wypala, kończy i ludzie się rozstają. Nie zamierzam roztrząsać przyszłych wydarzeń, ale cieszyć się tym, co jest dzisiaj – tłumaczy.
Dla kobiet chcących związać się z dużo młodszymi od siebie partnerami, ma jedną radę. – Pomyślcie najpierw o sobie, a potem o nim. Jeśli to rzeczywiście miłość, a nie tylko nieodparta potrzeba zatrzymania własnej młodości, ryzykujcie. Życie w końcu po to jest, aby doświadczać nowego.